wtorek, 19 listopada 2019

Spotkanie dla młodzieży z poetką i plastyczką w Bibliotece Publicznej w Markach 24.10.19



W ubiegły czwartek gościliśmy u siebie poetkę i artystę plastyka, pochodzącą z Marek panią Klaudię Jaissle oraz młodzież z Zespołu Szkół nr 1 w Markach. Tematem spotkania była oczywiście twórczość pani Klaudii, której fragmenty mogliśmy poznać słuchając wierszy autorki. Poetka od blisko 10 lat mieszka w Niemczech, dlatego jednym z wątków spotkania było życie na emigracji, trudne początki, zachowanie i poczucie własnej tożsamości oraz tęsknota za bliskimi w Polsce. Jesienna wizyta poetki w Polsce była związana z , organizowanym przez Aleksandra Nawrockiego – m.in. wydawcę i redaktora naczelnego miesięcznika „Poezja dzisiaj”, organizatora Festiwalu Poezji Słowiańskiej, którego efektem jest ,wydany w języku polskim i włoskim, zbiór wierszy 12 wybranych poetów polskich i 12 włoskich. Jedną z wspaniałej dwunastki z Polski jest … Klaudia Jaissle. Marecka młodzież w skupieniu i z ciekawością słuchała pani Klaudii. Uczestnicy spotkania mieli okazję zobaczyć niektóre z prac plastycznych naszego gościa, które znajdują się na okładkach tomików wierszy jej autorstwa.

Źródło: Biblioteka Publiczna Miata Marki
http://www.biblioteka.marki.pl/aktualnosc-4228-spotkanie_dla_mlodziezy_z_poetka_i_plastyczka













Źródło: 
http://www.biblioteka.marki.pl/aktualnosc-4228-spotkanie_dla_mlodziezy_z_poetka_i_plastyczka

niedziela, 7 lipca 2019

„ODCIEŃ NA PALECIE BARW” Marki, 25.04.19



„ODCIEŃ NA PALECIE BARW”
Marki, 25.04.19 

Tytuł spotkania „Odcień na palecie barw” odnosi się raczej do malarstwa niż do poezji. Tak więc chciałabym od razu wyjaśnić, dlaczego wybrałam ten tytuł. Jest to bowiem odniesienie do moich dwóch ostatnich publikacji, na których się dzisiaj skupimy.
Na początku powiem kilka słów o malarstwie.
Malarstwo odgrywa ogromną rolę w moim życiu. Od dzieciństwa obcuję z obrazami dzięki mojej Mamie, Zofii Chojnowskiej. Jest ona malarką i ikonopisarką. To jej zadedykowałam mój ostatni zbiór wierszy i esejów pt.: „Odcień”. 
Jako, że do tej pory talentu malarskiego w sobie nie odkryłam, postanowiłam tworzyć obrazy inną drogą. Obrazy z koralików, które przyniosłam na nasze spotkanie, są efektem wielu godzin ciężkiej pracy. Każdy koralik musi być nanizany z osobna na żyłkę, a poźniej jest wszyty w tło z materiału. Jest to żmudna praca, wymaga wiele cierpliwości, lecz daje dużo satysfakcji. Kolory mienią się na różne sposoby w zależności od pory dnia czy rodzaju światła. 
Teraz wróćmy do poezji.
Moje wiersze staram się pisać tak, aby czytelnik miał możliwość zobaczyć obraz w swej wyobraźni. Staram się również nawiązać do kolorów, które odpowiadają różnym stanom duszy i odwołują się do odmiennych emocji. 
Program dzisiejszego wieczoru jest podzielony na trzy kolory: niebieski, czerwony oraz żółty. Będzie to wędrówka od stanu smutnego, pogrążenia w ciemności. Następnie miłość i szczęście odnalezione w świecie wyobraźni pozwoli nam na dotarcie do światłości i natchnienia.

Część niebieska:
Pustka
Pustka
Pustka

Jest niczym echo
Odbijające myśli.

Istnieje w nas 
Głuche
Poczucie nicości,
Mierności, które
Staramy się
Zagłuszyć zajęciami.

A jednak -

Nieustannie
Bez przerwy
Systematycznie

Wraca ona
Do nas
W tym kolejnym 
Stuleciu samotności.


Co będzie?
Jak to będzie 
nie oglądać tej zielonej trawy, 
z której można gwizdać 
układając ją pomiędzy kciuki?

Jak to będzie 
nie czuć ciepłego wiatru na skórze, 
albo wiosennych promieni słońca 
tulących czoło?

Jak to będzie 
nie słyszeć tych ptaków, 
które radośnie oznajmiają 
nowy czas?               

Jak to będzie 
już tu nie być?


W toni
Nos i usta mam nad powierzchnią, 
ale cała tonę w smutku. 

Wyciągam do Ciebie dłoń mój Panie, 
a Ty jak Piotra chwytasz mnie za całe ramię. 

Tylko wiara ratuje 
w sytuacji bez wyjścia. 

Gdybym Tobie nie zaufała,
już dawno rozpacz 
pociągnęłaby mnie na dno.

Tak Jezu, 
ufam Tobie.


Latorośle
                        Siostrzenicom i bratankom
- Co słychać?
- Nic. Smutno, bo ciebie nie ma.

U mnie też pusto i głucho.
Jak wyjeżdżałam ta rybka tak mocno wtuliła się we mnie.

Latorośle wasze pną się w strasznym tempie. 
Tyle z ich życia jeszcze przegapię.

Oby o mnie pamiętały jak tylko dorosną, może do nas przyjadą. 
W końcu fajnie jest u ciotki i wujka. 

Drzwi zawsze stoją szerokim otworem, 
jak z Düsseldorfu do Warszawy.

Może jeszcze nadrobimy 
stracony czas.  



Zaraz za ścianą
Jak dzwonisz, to przecież jesteś tu. Słyszę cię tak, jakbyś była zaraz za ścianą.
Wczorajsze słowa mojej Mamy, które właśnie przetłumaczyłam mężowi znów wywołały lawinę łez. Po ośmiu latach mieszkania w Niemczech nadal tęsknię. Nie jest to już na szczęście głęboka rozpacz, tak jak było to w pierwszych trzech – czterech latach. Dlaczego jednak owe słowa tak bardzo mnie wzruszają? Otóż nie jestem w pokoju obok, nie jestem zaraz za ścianą. Jestem w innym kraju i nie uczestniczę w życiu codziennym mojej rodziny i przyjaciół. To właśnie w czwartym roku po przeprowadzce doszła do mnie ta uderzająca świadomość. Myśl, że nie mieszkam już w Polsce, że żyję na emigracji była czymś niezrozumiałym, nie-moim doświadczeniem, nie-moim pomysłem na życie. A jednak tak było i jest nadal.
Na emigracji nie żyję z własnego wyboru. Los mnie tu zaprowadził ze względu na wiele czynników, głównie zdrowotnych z uwagi na chorobę męża. Do dziś nie mogę pogodzić się z tutejszym sposobem myślenia o sprawach duchowych, właściwie o jego braku. Niestety, tu nie obowiązuje nawet kiedy trwoga, to do Boga. Choroba, śmierć czy odwrotnie – szczęście, pieniądze nie prowadzą w żaden sposób do zbliżenia się do naszego Stworzyciela. Boże Narodzenie świętuje się już pod koniec sierpnia (!) – oczywiście w czysto komercyjnym wymiarze – wystawiając słodkie świąteczne specjały do sprzedaży w supermarketach. A gdzie jest Nowonarodzony w tym materialnym szaleństwie? Gdzie mowa o miłości Jezusa? Tu najczęściej spotykam się z niezadowoleniem z życia, mimo widocznego dostatku. 
Byłabym jednak niesprawiedliwa mówiąc, że Niemcy są niewierzący. Wszak chodzę między innymi do tutejszego kościoła, który w niedzielne poranne Msze św. jest na ponad połowę zapełniony. Przychodzą rodziny z małymi dziećmi, które czytają modlitwy. Później, zapraszane do ołtarza, trzymają się za ręce i odmawiają Ojcze Nasz. Cieszy to ogromnie oczy, jak i serce.
Kilka lat temu zwiedzałam Kretę. Napotkana wówczas polska sprzedawczyni mieszkająca od 25 lat w Grecji na pytanie, czy tęskni za ojczyzną, odpowiedziała: 
- Nawet już o tym nie myślę.
Spojrzałam na nią ze smutkiem przyznając, że ja z kolei bardzo tęsknię. 
- Wie Pani, mówi się, że po trzech latach człowiek już w ogóle nie tęskni. Gdzie Pani mieszka?
Na moją odpowiedź zareagowała ze śmiechem:
- O, to na pewno Pani z dziesięć lat weźmie.
Słowa te ciągle tkwią w mojej pamięci. Czy prawdą jest to, że minąć muszą jeszcze dwa lata i tęsknota za krajem, rodziną, językiem zaniknie? 
Innym razem, będąc w domu w Markach, mój Tata na pytanie za czym tęsknił jak był w Ameryce – oczywiście poza rodziną – po chwili ciszy odpowiedział:
- Za brzozami
Jest to piękny obraz tęsknoty za polskim pejzażem i oddaje coś tak trudnego do zdefiniowania. Poczucie to tkwi głęboko w każdym, kto z różnych powodów opuścił kraj. Ojczyzna wszak jest jak zdrowie, ile ją trzeba cenić, ten tylko się dowie, kto ją stracił. Słowa Poety znane już ze szkolnych czasów nadal są bardzo aktualne.
Część czerwona:
      Wiosną
Różowe niebo, różowa magnolia.
Dzień, jakby nigdy zimy nie było.

Słońce tak jasne, jakby świat 
nigdy ciemności nie poznał.

Śpiew ptaków, bzyczenie owadów 
i to coś w powietrzu, 

co przyprawia o zawrót głowy.
Ziemia wiosną oddycha.
         
Już zaraz do drzwi zapuka Zbawiciel.
Znów – na szczęście – zostaniemy uratowani.


           Przed snem
Dziękuję Panie za małą wiarę, 
co jednak góry przenosi.

Za wielką miłość, 
taką na co dzień.

Za wspaniałe życie, 
w którym cuda się dzieją.

Dziękuję za wszystko, co mi dajesz, 
za wszystkich, którymi mnie otaczasz. 

Bądź przy mnie zawsze 
nawet wtedy, kiedy ja się oddalam.

Wiedz, że mimo to serce 
ku Tobie się rwie 
i dla Ciebie płonie.


Miłość
Najbezpieczniejszy 
zakątek na ziemi
- tu, w ramionach.

Kurczowe trzymanie 
ręka w rękę.

Splecione warkoczem 
dwa oddechy. 

Kropla światła 
w spojrzeniach.

Serca w serce bicie.

Ust zamknięcie 
kluczem pocałunku.


Dywan z mchu       
                                   Piotrowi

Gdybym mogła zbudować dom, 
to powstałby 
na planie ośmiokąta 
na nieznacznym wzniesieniu.

Na fundamencie rozłożyłabym 
dywan z kwiatów i mchu, 
a zamiast ścian 
byłyby tylko szyby, aż po sklepienie. 

Z tej perspektywy oglądałabym 
cudowne spektakle na ziemi i niebie. 
Nie, nie potrzebowałabym 
kina, telewizji, komputera, telefonu.

Przez liczne otwory wentylacyjne 
słuchałabym śpiewu ptaków,
szumu drzew z pobliskiego lasu 
i patrzyłabym niezakłóconym spojrzeniem na świat.

Mech łaskotałby mnie w stopy, 
a chmury, liście kołyszące się na wietrze
i fruwające ptaki – to wszystko
przeglądałoby się w moich oczach.

Chyba dobrze, 
że nie jestem architektem, 
gdyż plan budowli mojej 
jest na wodzie pisany.  



ESEJ BEZ LITERY „A” - fragmenty
Coś w nicości lub o miłości
            To dziwnie brzmiące słowo rozpłynęło się w powietrzu. Grzegorz skłonił się ku ziemi. Westchnął i usidlił swe myśli w kępce mchu. Pomimo wszystko w głowie pełnej wspomnień – pusto. 
            Położył się więc i zerknął w głąb łąki – tu fioletowe lilije. Wyżej, gdzie wzrok nie sięgnął – nieboskłon pełen kolorowych obłoków. Człowiek ów uplótł kwieciste dłonie przy czole. Poczuł wędrujące mrówki po brzuchu. 
Zdrzemnął się i śnił o bukiecie róż, który ukłuł go w kciuk. Stęknął, czerwony kolor zmącił mu myśli. Przeźroczyste ręce popłynęły życiem, obróciło się powietrze. Szumiący ból nie pozwolił rozpłynąć się wspomnieniom. (...)
Grzegorz wyczuł pod sobą korzeń. Dotknął ziemi i wykrył bolec ostry niczym kolec. Pocieszył się, że już kiedyś powinien się był obudzić wcześniej. Dotknął go grubym kciukiem i odwrócił się. Wzdłuż łąki leżące rude klocki, tu też zboże. Słoneczniki rozłożyście chyliły się ku słońcu. Pszczoły obciążone pyłem roiły się wbrew mocniejszej bryzie. 
Znikome oczy wlepione w cel przywiódł uśmiech – opylić roślinę by rozmnożyć piękno niczym dobro wbrew cierpieniu. Wieść życie bez bólu, mieć to co się chce – truizmy zmienione w ogólniki ciągle nużące go w jego zwykłej codzienności dziś wystąpiły w pełni swej mocy. O co tu chodzi? Chytrzył jedynie ulgi w drzemce w nieledwie bezchmurny dzień. (...) Mimo złych przeczuć Grzegorz wyciągnął nogi i wygiął łokieć. Bujnął się i ledwie przez chwilę poczuł mleko pod językiem. Spokój od rodziców oczekujących dzieci powinien go uczulić przed popełnieniem ich błędów. 
Ze złości wbrew sobie gwizdnął – z pobliskiego boru dobiegło echo. Orzeźwiło to go niczym prysznic, bo bił się z odosobnieniem. Iść, skoro świt po nocnej nicości, czyli jeździć między porą kolejnych porządków. Mieć ufność w siłę kolei losu to pójść po swoje szczęście. Powinno się wiedzieć, gdzie oko, ucho i nos – wtedy podniebne receptory powiodą ku pomyślności. Promienności wczesnej bryzy ukoiły jego smutki. 
Część żółta:

           Pamiątka z plaży
– Popatrz na ten kamyk – 
gładka kapka wszechświata
lśniąca nieskończonością gwiazd
na skalistym tle,
pyle kosmosu.

– Nigdy czegoś takiego nie widziałam –
tej galaktyki wielkości dwóch kciuków,
która na promienie słońca
reaguje jak zapalona lampa
iskrami złota.

Tylko pod uważnym spojrzeniem
szary kamień zamienia się
w karnawałowy kalejdoskop
nasycając ciekawy wzrok
świetlistym pięknem.


List w butelce
Poetom La Vallisa
Nie znam wiele słów w waszym języku 
aby wyrazić, jak bardzo jestem wdzięczna

za waszą gościnność, z jaką nigdy do tej pory
się nie spotkałam.

Pytaliście, czy moje serce zostawiłam w Polsce.
Tak, to prawda. 

Jednak moja miłość
tu się znajduje.

Pisząc te słowa patrzę na morze i na Kalabrię 
widząc, że nie dzieli nas wiele.

Wiedzcie, że już rozstając się z wami
tęskniłam.

Nie wiem tylko jak mogłabym się
wam odwdzięczyć.

Mam jednak nadzieję, że słowa te 
napisane z czułością dotrą do was,

choćby wysłane
w butelce.


Modlitwy
Szum modlitw jak fale 
wznoszą się i opadają 
dobijając do brzegu 
niebiańskiej krainy. 

Wszystkie naraz 
wyrzucane są na plażę 
i jak kolorowe muszle 
błyszczą ku Jasności. 

Zbierane troskliwie 
drżącymi dłońmi aniołów, 
osuszane trzepotem skrzydeł, 
zanoszone są przed Majestat.

Światło
Złoto wiąże w sobie żar ognia 
i życiodajny blask słońca.

Srebro przyprószone jest gwiazdami, 
opowiada księżycowe historie. 

Obrazy wyświetlone z pamięci 
często wyjaśniają pewne zdarzenia.

Jednakże to wyłącznie Słowo 
oddzieliło światłość od ciemności. 

Jest tak nieprzeniknione,
a jednocześnie przejrzyste. 

Ono rozświetli 
krętą drogę życia.


Natchnienie
W prawej dłoni trzymam pióro, które 
zapewne wypadło ze skrzydeł anioła. 

W lewej dłoni mam złoty włos 
skrzący się szklanym blaskiem.

Trzymam się kurczowo 
tych śladów Bożej łaski, 

by pióro napisanym słowem miało 
moc trafiania do dusz, 

a włos nie pozwolił zapomnieć 
o pięknie i kruchości życia.